niedziela, 13 października 2013

Smakowite śniadanie





Przygotowania do tego śniadania trwały już od dawna. Najpierw temat, wykładowczyni, ustalenie terminu, miejsce to samo czyli po raz 5 Świętochłowice, ustalenie wersetu przewodniego, plakaty, zaproszenia. Potem z grupą kobiet z Tychów kolorystykę wystroju, wizytówki, menu, .... oj długo by jeszcze wymieniać. A przy tym stres, najpierw czy będą panie które zechcą przyjechać, a potem gdzie się wszyscy pomieścimy.  (Nie ukrywam że jechały z Tychów 4 samochody z paniami które zgodziły się mi pomóc w przygotowaniach, a to znaczyło że wyjeżdżamy o 6 rano. Kiedy 2 z samochodów natknęły się na nieprzejezdną "średnicówkę" byłam bardzo zdenerwowana, ale jak zwykle w takiej chwili potrzebne jest opanowanie a nie panika. Zatrzymałyśmy się na poboczu. Rozejrzałyśmy się i ... na "azymut" dojechałyśmy do celu. Z wdzięcznością wołałyśmy do Boga.) Już od ok. 7 rano zaczęła się intensywna praca na zapleczu. Na scenie pojawił się regał z butami wszak tematem było: wchodzenie w relacje czyli doświadczanie życia. Salę już pięknie przygotowaliśmy (bo pomagali nam wytrwale nasi mężowie) w czwartek. W tym roku pobiłyśmy rekord. W nowo wyremontowanej sali parafialnej zebrało się prawie 140 osób. Panie przyjechały z parafii z Golasowic, Bytomia, Chorzowa, Gliwic, Rybnika, Orzesza, Pszczyny, Czerwionki, Lędzin, Mysłowic, Tychów, Mikołowa, Katowic i Świętochłowic. Rozpoczęliśmy modlitwą i pieśnią, a później rozpoczęło się kosztowanie pyszności. Wszystkim bardzo smakowało - z czego ogromnie się cieszyłam, po czym nadszedł czas na wykład. Bożena Giemza ekspresyjnie przedstawiła temat. Dla mnie bardzo ciekawy. Znów przypomniała mi o związku relacji z emocjami, że w relacjach jak w życiu potrzebny jest RUCH, że mam nie
bać się emocji, wyrażać je, być otwartą ale nie "tykać" innych (TY to, TY tamto). Oczywiście Bożena dała mi też myślenia, kiedy zwróciła moją uwagę na to że często kobiety, a więc i ja, ładuję w siebie emocje jak do magazynu, i ładuję, i ładuję, i .... w końcu albo przewietrzę magazyn albo pęknę. Bardzo mi się to porównanie spodobało. Czasem spoglądałam na słuchaczki zza pleców Bożeny, były wpatrzone w nią, zasłuchane, przytakujące, żywo reagujące. Nagle zegar wskazał godzinę 13. Zbliżył się czas by kończyć spotkanie. Na koniec zaśpiewałyśmy: "w drogę z nami wyrusz Panie" mężczyźni słuchający naszego śpiewu stwierdzili: tam chyba wszystkie panie śpiewają w chórach, bo tak pięknie brzmiał śpiew. Potem był czas jeszcze na zaopatrzenie się w literaturę na stoisku księgarni Warto i zwiedzanie wnętrza kościoła w Świętochłowicach. Później pożegnania, podziękowania i .... sprzątanie. Dzięki temu że Romek z naszą córką Dorotą, w czasie wykładu cały czas zmywali naczynia znacznie szybciej mogliśmy być ze wszystkim gotowi.   
 Bardzo zmęczeni, ale naprawdę wdzięczni Bogu wróciliśmy do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz