Światło i cień, tak mogę napisać o dniach które są za nami. Z jednej strony czas świąt, światło w postaci Chrystusa, czas cieszenia się dziećmi, tymi dużymi ale też, a może przede wszystkim tymi małymi. A z drugiej, odwiedziny w szpitalnej sali, kroplówki, spojrzenie szukające pocieszenia którego sama nie jestem w stanie dać. Wypowiadam: mamuś, będzie dobrze, ale słysząc siebie, nie poznaję swojego głosu, chyba nie wierzę w to co mówię. Wiem, że tylko Bóg może sprawić aby podawane lekarstwa mogły wreszcie zacząć działać. Tylko Bóg może pocieszyć.
W połowie grudnia prowadząc Koło Pań w Tychach na temat: Boża Miłość, odkryłam że "grzejąc się" Bożą miłością, możemy podobnie do Pana Jezusa, nabierać sił do życia, wznosić się nad trudności. Kilka dni trwała euforia z odkrycia, teraz próbuję tego doświadczyć. I rzeczywiście Bóg okazuje się Wielki, Potężny w Mocy, Mądry - jak w wersecie który znalazł się przy moim talerzu na wigilijnym stole (Ps.147,5).
Ale w tym wszystkim są też naprawdę radosne chwile: wiadomość z Ukrainy: ubiegłoroczne paczki z prezentu pod choinkę wreszcie dotarły do koordynatorów i w najbliższych tygodniach wreszcie dotrą do dzieci. Np w okolicach Odessy zaplanowano ewangelizacje dla dzieci z rozdawaniem tych paczek w połowie stycznia. Jeszcze nie wiem w jakim stanie są kartony które przez rok były w magazynach celnych, wiem że słodycze pewnie są do zastąpienia nowymi, ale cała reszta czyli zabawki i odzież, mam nadzieję że się nadają aby sprawić dzieciom radość. Inną radością (przywilejem połączonym jednak ze stresem) było wystąpienie w cieszyńskim teatrze podczas Spotkania świątecznego w drugi dzień świąt. Wsparciem dla mnie byli Romek i Dorotka, jak dobrze mieć bliskich którzy rzeczywiście są blisko.
piątek, 27 grudnia 2013
środa, 11 grudnia 2013
Po konferencji w Niemczech
Wróciłem z konferencji i wylądowałem w łóżku. Pomału wracam do zdrowia. Mam nadzieję, że nie zaraziłem kolegów którzy byli ze mną. Gościliśmy w ośrodku Oase Stentrop w Frodenbergu koło Unna na kolejnym spotkaniu w temacie ojcostwa. Nasi gospodarze mogli się pochwalić swoimi doświadczeniami które zdobywają od 1981r. Mogliśmy posłuchać i zobaczyć jak różnych form używają ale jak zawsze przede wszystkim chodzi o czas i relacje między ojcami i dziećmi. Teraz przede mną przygotowania do konferencji w marcu w Krakowie
Przez chorobę jeszcze nie widziałem wnuczki.
Przez chorobę jeszcze nie widziałem wnuczki.
wtorek, 3 grudnia 2013
Ale się działo!
Już od wczoraj żyliśmy w napięciu. O 7 rano kiedy wyjeżdżaliśmy do Dzięgielowa nie mieliśmy pojęcia jak Pan Bóg poskłada te puzzle. Jak pozwoli że znajdą się odpowiedzi na te wszystkie niewiadome. A dziś o 21 wieczorem wołam: WOW dla Pana Boga! Ale od początku. Jak już pisałam o niewiadomych: po pierwsze, brakująca osoba do wyjazdu z projektu "ojcowskiego" który realizuje Romek. Jeden z mężczyzn odmówił wyjazdu na konferencję i Romek w wielkim zakłopotaniu dzwonił po wielu znajomych ojcach, którzy mogliby wziąć udział w tej zagranicznej konferencji, ale z marnym skutkiem, (a wyjazd już jutro wieczorem). Po drugie: brak informacji o terminie transportu prezentów do Rumunii. Czas nagli, Romek wyjeżdża, strażnicę OSP trzeba zwolnić, bo kolejny wynajmujący klient.... No i się zaczęło: najpierw znalazł się chłopak, który w mig załatwił sobie urlop na wyjazd z Romkiem. Potem wymiana maili ze stroną rumuńską co do transportu paczek, wiele, wiele pytań z tamtej strony i stoicka cierpliwość Romka by na te wszystkie pytania odpowiadać. W końcu ok 15 stanęło na tym że tir przyjeżdża jutro. Umówiliśmy się zatem z naszymi dziećmi że ich odwiedzimy i pobędziemy troszkę z naszym wnukiem. Wieczorem nie przypuszczaliśmy że nad ranem (o 5,15 - 3 grudnia) zostaniemy drugi raz dziadkami!!! Ale emocji!!! Rano tir już stał przed strażnicą. Zaczęło się pakowanie 182 kartonów. Nie było łatwo, bo przyjechał w połowie zapakowany, ale daliśmy, bardziej ci którzy nosili kartony i układali na naczepie, dali radę. Około godziny 11 wszystko było gotowe i 2669 prezentów pojechało do Rumunii. A ja do podliczeń. Zostało jeszcze posprzątanie strażnicy. Umówiłam się z najczęściej pomagającymi wolontariuszami przy tegorocznej akcji Prezentu pod choinkę. Uwinęli się w półtora godziny, by potem wspólnie poczęstować się pizzą, powspominać, trochę się pośmiać. Ogromną niespodzianką dla mnie było to, że otrzymałam od nich w doniczce gwiazdę betlejemską. Ogromna radość. Ale największą dla mnie radością było podzielenie się z nimi wszystkimi tym, że Pan Bóg dotrzymał słowo: doprowadził tą sprawę do końca ("Wołam do Boga Najwyższego, do Boga, który do końca doprowadzi sprawę moją."Ps.57,3). Uchwyciłam się tego wersetu 12 listopada kiedy rozpoczynałam finiszowanie akcji Prezent pod choinkę i była przede mną wtedy listopadowa konferencja dla kobiet w Jaworniku. A nawet się nie spodziewałam, że jeszcze w tym czasie będę uwielbiać Boga za nowo narodzoną wnuczkę. Panie Boże, jaka jestem szczęśliwa!
Subskrybuj:
Posty (Atom)