Światło i cień, tak mogę napisać o dniach które są za nami. Z jednej strony czas świąt, światło w postaci Chrystusa, czas cieszenia się dziećmi, tymi dużymi ale też, a może przede wszystkim tymi małymi. A z drugiej, odwiedziny w szpitalnej sali, kroplówki, spojrzenie szukające pocieszenia którego sama nie jestem w stanie dać. Wypowiadam: mamuś, będzie dobrze, ale słysząc siebie, nie poznaję swojego głosu, chyba nie wierzę w to co mówię. Wiem, że tylko Bóg może sprawić aby podawane lekarstwa mogły wreszcie zacząć działać. Tylko Bóg może pocieszyć.
W połowie grudnia prowadząc Koło Pań w Tychach na temat: Boża Miłość, odkryłam że "grzejąc się" Bożą miłością, możemy podobnie do Pana Jezusa, nabierać sił do życia, wznosić się nad trudności. Kilka dni trwała euforia z odkrycia, teraz próbuję tego doświadczyć. I rzeczywiście Bóg okazuje się Wielki, Potężny w Mocy, Mądry - jak w wersecie który znalazł się przy moim talerzu na wigilijnym stole (Ps.147,5).
Ale w tym wszystkim są też naprawdę radosne chwile: wiadomość z Ukrainy: ubiegłoroczne paczki z prezentu pod choinkę wreszcie dotarły do koordynatorów i w najbliższych tygodniach wreszcie dotrą do dzieci. Np w okolicach Odessy zaplanowano ewangelizacje dla dzieci z rozdawaniem tych paczek w połowie stycznia. Jeszcze nie wiem w jakim stanie są kartony które przez rok były w magazynach celnych, wiem że słodycze pewnie są do zastąpienia nowymi, ale cała reszta czyli zabawki i odzież, mam nadzieję że się nadają aby sprawić dzieciom radość. Inną radością (przywilejem połączonym jednak ze stresem) było wystąpienie w cieszyńskim teatrze podczas Spotkania świątecznego w drugi dzień świąt. Wsparciem dla mnie byli Romek i Dorotka, jak dobrze mieć bliskich którzy rzeczywiście są blisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz