Wczoraj minął tydzień od ostatniego spotkania w Pszczynie. Rozmawiałyśmy o Miłosiernym, Dobrym Ojcu, (choć częściej ta przypowieść znana jest pod tytułem Marnotrawnego syna). Skupiłyśmy się na relacjach, syna młodszego z Ojcem, syna starszego z Ojcem, ale też braci między sobą. Naszą uwagę przykuło zdanie zapamiętane z kazania pogrzebowego wygłoszonego przez księdza Czyża w ostatnim czasie: "jeśli umrzesz zanim umrzesz, to nie umrzesz kiedy umrzesz". Okazało się to trafnym spostrzeżeniem dotyczącym młodszego syna. Jego refleksja nad swoim stanem, a potem postanowienie i realizacja tego postanowienia czyli powrót do domu okazał się najlepszym co ten człowiek mógł zrobić. No i w tym wszystkim kochający Ojciec czekający na młodszego zbuntowanego ongiś syna, ale też ten sam Ojciec nie lekceważący uczuć starszego syna. Jak dobrze, że Bóg Ojciec właśnie taki jest jak przedstawił Go Pan Jezus. Pytanie jednak jest następujące: gdzie ja się znajduję w tej przypowieści?
No i chociaż nie da się spotykać twarzą w twarz, czy uda nam się kontynuować spotkania inaczej, po to by być z sobą, wspierać się, słuchać, wzrastać i modlić się o siebie nawzajem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz