Te trzy tematy zajmowały mnie na trzech różnych spotkaniach z kobietami w ostatnim czasie. W środę 24 marca, mówiłyśmy z grupą nazywaną przeze mnie "grupą z Katowic" o wdzięczności i świadectwie jakie zostawiamy za sobą. Mówiłyśmy o tym, że wdzięczność okazywana Bogu nawet w trudnych sytuacjach, pozwala patrzeć inaczej, jakby "z góry" na sytuacje które nas spotykają. Oczywiście wszystko oparte o postawę Józefa ze Starego Testamentu, bo wspólnie "przerabiamy" książkę Maxa Lucado - Poradzisz sobie. W czwartek 25 marca, na tyskim Kole Pań omawiałyśmy uciszenie burzy z Mk.4,35-41. Skupiłyśmy się na modlitwie: Panie Jezu, proszę, Ty się tym zajmij, zamiast z pretensją zwracać się do Jezusa: nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Poza tym rozmawiałyśmy o tym, że Pan i dzisiaj ma tę samą moc, co wtedy i uciszyć może każdą burzę w naszym życiu, zwłaszcza wszelkiego rodzaju lęki. A dziś w ostatni poniedziałek miesiąca, z grupą kobiet z Bytomia Miechowic zastanawiałyśmy się nad dwuetapowym uzdrowieniu niewidomego, wyznaniem Piotra, a później wręcz kuszeniem Pana Jezusa i reprymendą jaką otrzymał. Ale najwięcej czasu poświęciłyśmy temu, co Pan Jezus zrobił dla nas, godząc się na krzyż. Naszą uwagę przyciągnęło też pytanie: czy bycie chrześcijaninem coś kosztuje? Tak, padła odpowiedź, naśladowanie, wymaga stałej koncentracji i wzroku skupionego na Panu Jezusie. Ciekawe że na pytanie jaki jest prawdziwy obraz Jezusa, panie bardziej były skłonne wyznać: oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata.
Każde spotkanie z innymi kobietami, z innym tekstem a jednak wiele miały wspólnego te spotkania. Pan Jezus Chrystus godzien jest wdzięczności i uwielbienia i ... podążania za Nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz