Pozornie obie te przypowieści są o czymś innym. Z grupą kobiet z Tychów rozmawiałyśmy o szatach, łatach, bukłakach i młodym winie na podstawie Mateusza 9,9-17. Zatrzymałyśmy się na dłuższą chwilę na tym że stale potrzebujemy Lekarza w postaci Pana Jezusa. Potem rozmawiałyśmy o tym że nauka Pana Jezusa wymaga od nas całkowitej przemiany, nie da się przyszyć łaty, przykleić plaster, zastosować makijaż, aby upiększyć, przykryć to co grzeszne, stare, chore. Potrzebujemy zmiany myślenia i zastosowania w życiu tego czego Pan naucza. Z tzw. Nową grupą rozmawiałyśmy o Miłosiernym Samarytaninie w poszerzonym o kontekst fragmencie z Lukasza 10,25-37. Zastanawiałyśmy się nad tym czemu myślimy o kosztach, kiedy potrzebna jest pomoc drugiemu człowiekowi? Czy potrafimy pomagać? Łatwo nam było oceniać innych, którzy nie wykorzystali podanej ręki, lub jeszcze bardziej popadli w roszczeniową postawę. Myślałyśmy o uczonym, który aż dwa razy został zachęcony przez Pana aby czynił to co wiedział. No właśnie i tu następuje punkt styczny: czynić, okazywać miłosierdzie, współczucie i mieć otwarte oczy na niedolę drugiego człowieka, bo nam także Pan okazał i wciąż okazuje miłosierdzie, współczucie i pomoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz