Po czasie intensywnych wyjazdów ostatnie dwa tygodnie spędziłem u lekarzy, robiąc różne badania.
W czwartek wieczorem i piątek do południa byliśmy już na zajęciach z duszpasterstwa. Rano w piątek prowadziłem rozważanie w CME na temat fragmentu z Ewangelii Marka 1,4-6. Starałem się podkreślić słowa: "głosił chrzest upamiętania na odpuszczenie grzechów. I wychodziła do niego cała kraina judzka i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, a on chrzcił w rzece Jordanie wyznających grzechy swoje". Mnie samemu ten fragment dał do myślenia. Wg mnie, dziś w kościele jest lęk przed mówieniem o grzechu. A kiedy Jan o tym mówił to ludzie sami się garneli do niego, bo czuli potrzebę rozprawienia się z tym, z czym nie dają sobie rady. Rozumiem że grzech jest takim samym problemem dziś jak za czasów Jana. Tylko zastanawiam się: czy wiemy jak sobie z tym dziś radzić? Wieczorem mieliśmy spotkanie grupy w Tychach gdzie mówiliśmy o fragmencie z Marka 13, 24-27. Wiele emocji jest w nas kiedy mówimy o tych ostatecznych czasach. Zastanawialiśmy się między innymi nad pytaniem: czy jest to radość na przyjście Pana czy raczej lęk? Ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz