Wczoraj na grupie piątkowej rozważaliśmy kolejny fragment z listu do Filipian (3,1-6). Rozmowy przed spotkaniem przeważnie są takim preludium do tematu. Samo życie i tematy które poruszamy tak na luzie pokazują jak to co pisał Paweł prawie 2000 lat temu jest stale aktualne. Np. rozmawialiśmy o wartościach, certyfikatach, ludziach, galeriach, osobach które stać na buty czy płaszcz za kilka tysięcy lub blogerach którzy z dnia na dzień stają się idolami i bogaczami zarazem. Paweł tutaj jednak mówi o innej wartości. Mówi o tym, że doświadczył tego co dawało wartość człowiekowi ówczesny świat i kultura w tamtym czasie. Miał najlepsze pochodzenie, najlepsze wykształcenie, najlepszą pozycję i najlepsze mniemanie o sobie, jako człowiek nienaganny. Jednak dotknął się go Bóg i po latach będąc w więzieniu pisze do Filipian i do nas (!), że mamy się radować w Panu. Ale jak to zrobić kiedy urodziłem się w ubogim domu, nie mam szans na odpowiednie wykształcenie, lub wisi nade mną widmo zwolnienia z pracy? A na dodatek jestem nie szanowany w rodzinie? Takie myślenie potrafi zatruć nasze życie. Paweł mógł się radować mimo położenia w którym był bo odkrył, że jego wartość jest w Bogu, który pokazuje, że jesteśmy tak cenni dla niego, każdy z nas, że posłał swojego Syna na krzyż aby pokazać nam gdzie jest jedyne nasze źródło wartości, którego nam nikt nie zdegraduje i nie zabierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz