To wydaje się niemożliwe jak ten czas szybko płynie. Wczoraj minął już piąty dzień wykładów. (Pojawiły się kłopoty z możliwością dostępu do internetu, dlatego dopiero dziś piszemy). Mówiliśmy o bezsilności i beznadziei. I widać było, że wszyscy znają to uczucie. Historia o człowieku przy sadzawce mocno nakierowała nas na refleksje nad znaczeniem słów „nie mam człowieka”. Idąc dalej mówiliśmy o tym co mogę zrobić, aby być użytecznym człowiekiem dla innych. Często kończymy rozmowy po 24, czyli w środku nocy, a spotkanie teamu rozpoczyna się o 7 rano każdego dnia. To że mieszkamy kawałek od plaży powoduje że trzeba planować więcej czasu na dojście, ale też "nasi" rozchodzą się bardziej po plaży na której nie łatwo znaleźć kawałek dla siebie. Chwilami też korzystam z kąpieli błotnych które w tutejszym „limanie” są dość popularne. Mamy też dużo ruchu, bo mieszkamy na górze i jeszcze w budynku na drugim piętrze, więc pokonujemy każdego dnia dość dużą ilość schodów. Dzwoniliśmy do mamy do szpitala i jest po badaniach. Jak wyniki będą dobre to może puszczą ją do domu w najbliższych dniach. Dziękujemy Bogu za wszystkich którzy pod naszą nieobecność odwiedzają mamę Marioli w szpitalu.
Za chwilę rozpoczynamy seminarium na temat zdziwienia. To już ostatni temat który przygotowaliśmy na ten wyjazd. Potem jeszcze tylko wieczorne rozważanie. Na dzisiejszy wieczór organizatorzy zaplanowali sporo atrakcji między innymi wszyscy proszeni są o przebranie w jakieś stroje charakterystyczne dla jakiegoś regionu świata. Sami jesteśmy jak zwykle zaskoczeni i zobaczymy co uda nam się wymyślić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz